Stary człowiek i co?

Te święta były wyjątkowe pod każdym względem. Od początku w nie takim skrócie:
O 8 rano wyjazd do dziadków. Wspólne śniadanie. Niewinny początek. Rozmowy o wszystkim i niczym. Typowo. 3 siostry, 2 kuzynki i dziadkowie 50 lat razem.

- A wiecie jak dziadkowie się poznali? - pyta najmłodsza z córek
- Ja wiem! - krzyczę - Babcia szła ulicą ubrana na biało a dziadek pomyślał "Janioł!" i podszedł do niej i zagadał.
- Tak było.. - komentuje z uśmiechem i zakochaniem dziadek.
- Ale czy wiecie w jakich okolicznościach to było? - ciągnie najmłodsza. - Wiem! Na 50-lecie rodziców zrobię quiz o dziadkach! Zobaczymy ile o nich wiecie.

I tak wybuchła burza. Każdy znał część historii. Każdy coś sobie przypominał, coś dopowiadał.

- Nic Wam nie powiem! - krzyczy roześmiany dziadek - Każde małżeństwo powinno mieć swoje tajemnice.
- Taaak, a co powiesz o Teresce?
- nagle odzywa się babcia z lekkim kuksańcem w bok w głosie.
- Ło ło ło! Babcia zazdrosna po 50 latach! Wypomina dziadkowi coś co zrobił mając 16 lat! - śmieję się z niej.
- A żebyście wiedzieli że zazdrosna! - odpowiada z powagą babcia.

(Babcia wyszła za mąż za dziadka mając 16 lat, dziadek miał 24)



Po paru godzinach gawędzenia przy stole przenieśliśmy się w piątkę (bez dziadków) do domu jednej z sióstr. 
3 siostry siedziały przy ławie. 2 na łóżku, 1 na pufie. Prowadziły burzliwą rozmowę nie zwracając na mnie i kuzynkę najmniejszej uwagi. Niesamowity widok! Patrząc na nie miałam przed oczami stary slajd na którym siedziały razem na łóżku. Wyglądały niemal identycznie choć tak bardzo zmienione. Słuchałam jak dyskutują. Jaki front przyjmują. Jakich używają argumentów - i głupich i nie. Jak się do siebie odnoszą. Siostry, 38 - 49 lat. Siedziały razem i dyskutowały. Świat wokół przestaje się liczyć. Tłumaczenia. Przekonywania. Bez krzyków. Bez ataków. Z bardzo dużą ilością emocji. 
Niesamowity widok.

I my w tym wszystkim z kuzynką zajęte 10-dniowymi szczeniaczkami. Jeszcze ślepymi. 

Wracamy do dziadków na obiad..


.. w pewnym momencie został poruszony temat "Różne oblicza miłości". I tak dziadek opowiada jak to kiedyś miłość wyrażało się poprzez gesty. W 44r dziewczyna potrafiła zaczepić obcego chłopaka na ulicy i powiedzieć "nie mam się gdzie podziać". On przygarniał ją do swojego mieszkania. Ale to były inne czasy. Chłopak z dziewczyną nie mogli ot tak mieszkać razem. Po tygodniu, dwóch brało się ślub i miłość okazywało się sobie poprzez podzielenie się kromką chleba. (..)

Szybko temat przeszedł na bardziej-mniej współczesne czasy.

Kiedyś ludzie wcześnie brali ślub. Mieli po 22 lata, pobierali się, zamieszkiwali najpierw u rodziców, wspólnie dorabiali się wszystkiego. Razem tworzyli dom. Brali kredyty. Jak rodzice mogli to pomagali. 
A dziś? Ludzie pobierają się dużo później. Często mają już pracę, swoje mieszkania. Zamieszkują razem i tak żyją razem ale każde osobno. Każde trzyma się tego co wniósł - w dużym uproszczeniu. Już nie ma - wspólnego dochodzenia do czegoś. Teraz wchodzi się w związek małżeński często z czymś. I jak tu tworzyć jedność? Jak się zazębić? Gdzie to "razem"? 

* * *

I tak zastanawiam się: kiedy ten świat zmienił się ta bardzo? Od kiedy pieniądze, chęć ich posiadania stała się tak bardzo ważna że miłość odkłada się na +30? 
Przecież zawsze jakoś będzie. Nie musi być idealnie. Byle razem. Chyba. Nie?

Unknown

Mamy nadzieję, że podobał Ci się ten post. Jeśli masz jakieś przemyślenia, chcesz się z nami podzielić swoimi uwagami - zostaw komentarz.

Brak komentarzy: